27 maja 2015

Narcyz

Nastał dzień, nastał dzień sprawiedliwy,
dzień sądu i początku.
Stojąc na kresie tego świata,
staram się nie zgubić wątku.

Padam przed ołtarzem,
zadając pytanie gdzie się podziałem.
To tylko sen, tylko obłęd,
że przed samym bogiem na równi stałem.

Jak mam błagać, jak mam prosić?
Którego boga zachwalać?
Czym jest piekło, czym niebo?
Ciągły brak odpowiedzi, ciągły brak dobrych pytań.

Nikt tylko bóg, nikt tylko nic.
Pustka czy pożądanie?
Wieczorne przy kawie rozmyślanie.