8 grudnia 2014

Opaska

Widziałem twarze, może maski albo twarze.
Widziałem ludzi, a może to manekiny?
Stoją bezwładnie razem w swoim stadzie.
Nie słychać rozmów, tylko ruch ich ust.

Wcierają szminki, tak czerwone jak krew.
Kremują twarze i pudrują nosy.
Wszczepiają roboty pod skórę,
tylko po to by wyglądać.

W sklepie z zabawkami zabrakło twarzy.
Zostały tylko maski, na oczy opaski.
Niby takie same, niby idealne.
Niby na niby żyjemy w nibylandii.


28 listopada 2014

Łyżwiarka

Jedną kroplą deszczu człowiek nie żyje.
Jedną iskrą  serca nie oświetli nikt.

Sami nie wątpimy,
 sami nie myślimy.

Jak kobieta zgrabna tańczy na lodzie, 
tak my tańczymy po własnym losie.
Mijając innych, mijając głupców czasem.
Mijamy budynki, lasy i strumyki.

Każdemu się zdarzy paść plecami na lód,
lecz tylko raz wpadnie pod powierzchnię wód.

Ujrzawszy tancerkę już przestaje wątpić,
że piękno najwyższe jest w ruchu harmonii.


19 listopada 2014

Los człowieka popity mlekiem

Żyjemy obok ludzi, poza społeczeństwem.
Idąc w tłumie, Idziemy sami.
Nie ma dla nas nikogo.

Przechodzę przez puste półki,
sklepy, kina, autobusy,
puste szkoły i przystanki.

Ustał wiatr popychający nas do przodu.

Jedyne rzeczy ostałe po nas:
bilety, książki, filmy, śmieci,
stare buty, ciuchy,
bloki i papierki po cukierkach.

Nie ma dla nas nikogo.
Błądzimy po korytarzach z nieludzkim spokojem.
Idąc w rytmie anielskich pieśni,
jesteśmy sobą, najpierw dla siebie.
Będąc sobą dla innych, jesteś niewolnikiem.

Wszystkie papierki, listy, znaczki,
zapiski, świstki i notatki.

Tylko pozostaną na tym świecie.

Nie zdając sobie sprawy jacy jesteśmy mali.
Myśląc o tym ,że te trudy są czegoś warte.

Jowisz taki wielki, my jesteśmy mali.
Na mapę rozlanego mleka patrzymy.
Nie myśląc, że zawsze będziemy mali.

W porównaniu do błyszczących lamp nad nami.




17 listopada 2014

Nie Pożegnanie

Źródło: Zszywka.pl
Wstaje i stoję.
Stoję przed sobą w białej sukni.

Widzę róż,
widzę róż na policzkach i pierścionek na dłoni.

Wszyscy pytają, czy jestem uśmiechnięta.
Odpowiadam im kłamstwami, cała moja warga oklapnięta.

Stoję sama,
stoję sama przed ołtarzem.
Trzymam rękę ukochanej.
Ślubuję sobie uczciwość i wierność.
Nie opuszczę ciała do śmierci.

Porzucona przed ołtarzem.
Załamana aż do śmierci.

14 listopada 2014

Słońce


Słońce wstaje, my przed nim.
Słońce gaśnie, my po nim.

Otoczeni twarzami wkraczamy w nieznane.
W tramwajowej atmosferze, jedziemy i wracamy.

Nasze ciała zaniedbane, na wszystko narzekamy.
Czekając na koniec końca, uciekamy w cień słońca.

Tylko czasem się budząc, wstajemy prawą nogą.
Codziennie zimną krwią się krztusząc, zakładamy twarz złowrogą.

Słońce dzisiaj bliżej ziemi,
tak świecące pudło głosi.
Wszyscy zginą od płomieni,
kolejne kłamstwo mądrych łosi.

Słońce było i będzie.
Czekając na koniec nocy,
czeka na początek dnia.


8 listopada 2014

2

Stykamy się małymi palcami,
idąc w kierunku odchłani.
Stykając się swoimi wargami,
czujemy się jak papieros spalani.

Pierwszy i ostatni dotyk pożegnania,
pierwszy prawdziwy dotyk przywitania.

Pierwszy kwiat rozkwitł w Irlandii,
drugi w jednej z miejskich studni.

Spotkały się kwiaty na samym dnie miasta,
i tak będą razem przez trzy lata.

Uwiązani palcami, zszyci barkami.
Sklejeni ustami, ze wspólnymi uszami.
Idąc i nie widząc końca odchłani.

Czasem nie patrząc sobie w oczy.
Idą oddzielnie niczym nieskrępowani.
Jak człowiek wolny, co własną ścieżką kroczy.
Od zawsze byli życia panami.
 

4 listopada 2014

Nimfa

Mam zimę w sercu, w ciele pożądanie.
Zamiast serca mam kamień.
Takie jest ludzkie postrzeganie. 
Nie szanują takiej damy.
Takiej damy nie kochamy.
Nie kochają nimfomanki.
Traktują mnie jak zwykłą szmatę.
Nie budzą mnie w poranki, 
uciekając przez okna kratę.

Wchodzą i wychodzą.
Jestem niezaspokojona.
Pragnę miłości,  lecz związki szkodzą. 
Gdzie jest miłość upragniona?

Bywam z tym i tamtym.
Dawno rozstałam się z wybranym. 

Dlaczego?  Zapomniałam. 
Bardziej chciałam, niż zapomniałam.
Ciągle mnie bił,  ciągle się bałam.

3 listopada 2014

Między nami

Pomiędzy mną a tobą jest przepaść.
Chciałbym ja przeskoczyć.
Nie umiem, nie potrafię.
Nic nie czuję, nic nie słyszę.
Nie widzę nawet łez.
Spływających po mym ciele.
Spływających z oczka do serc.

Pomiędzy mną a tobą powstała poranna mgła.
Ledwo widzę twój zarys,
 ten uwodzicielski kształt.
Nie słyszę twoich słów,
 nawet nie widać ust czerwonych.
Które przed tym wszystkim,
oczarowały mnie.

Pomiędzy mną a tobą widać wiele różnic.
Ty jesteś życiem, a ja śmiercią.
Ty latem, a ja zimą.
Ty słońcem, a ja deszczem.
Tak wypełniamy się mówią,
lecz światem rządzi zima, śmierć i deszcz

12 października 2014

Zabawka z Piaskownicy


Świętość, to nie dźwięk ani słowo.
Tylko rzecz inna od wszystkich.
Nasze małe wariatkowo.
Tą wariacją otulaj bliskich.


Jedno słowo, tyle znaczeń.
Ile ludzi, tyle głoszeń.
Skąd się biorą synonimy?
Które pod nosem nucimy.

Wariatkowo pełne słów,
słów normalnych i znajomych.
Rzędy pełnych arsenałów.
Kolejki znaczeń bezrobotnych.


Ostatni gwóźdź przybijam do tablicy.
Ostatni ruch mojej stalówki.
Świętość to rzecz wzięta z piaskownicy.
Nigdy nie kupiona za złotówki.


26 września 2014

Apokalipsa Ludzka


Niedocenienie jest końcem świata. 
Nie doceniają piękna, doceniają prostotę. 
Nie przeczytają tego, to już ich strata.
Na horyzoncie już widać ludzką głupotę.

A na koniec odchodzę.
I was wszystkich pierdole.

25 września 2014

Chłopczyk

Chłopcze, gdzie idziesz,
przez ten deszcz i kałuże?
Dziś ostatni dzień życia, lepiej się nie śpiesz.
Nie wracaj do domu, żeby przetrzeć kurze.

Tam już ich nie ma, puste echo stuka o ściany.

Pójdź do kolegów, oni na pewno przetrwali.
Trzymają jeszcze swoje, czapki na głowach.
Może nie wszyscy, ale ci wierni zostali.
Reszta ma dziś kajdany na nogach.

Ciężkie żelastwo utkwiło w nich na zawsze.

Uwięzieni w własnym ciele.
Odpokutują kary wasze.
Sami spisaliście, utworzyliście ich wiele.

Chłopczyku nie płacz.
O wierność walcz.
Jak nic nie zostaje.
Przyjaźń pozostaje.

Rozchmurz się chłopczyku,
i tak świat się skończył.

19 września 2014

Biografia


Poznajemy przemijanie,
każdy rok, każda godzina.
W życiu ważne jest przetrwanie,
każdy gest, każda mina.
Musimy czekać, aż umrzemy.

Musimy czekać, żeby się doczekać.
Na co czekamy? Tego nie wiemy.

Tylko na samym sobie, możemy polegać.

Już początek przeminął.
Koniec jeszcze daleko.
Jak określić dzisiejszy dzień,
czy wiosna czy jesień,
czy środa czy wtorek.
Wszystko jedno,
po co to komu.
przemijamy razem.
Rodzimy się i umieramy.
Nasze piękne, przemijające biografie.

11 września 2014

Elegia o Mediach


Czym jest dobroć, jeśli dobroci masz dość.
Czy drzwi się otworzą, tylko gdy w sercu masz klucz?
Odwieczny sen przymusem spokoju.
Nowe dobro to zło a w sercu masz jest gwóźdź.


Opowiadam o źle, tak bliskim mi źle.
Co zamiast drzew, wyrasta w mieście.
Garnie się do walk, garnie się do serc.
Ideą jej jest depresja na ziemi.


Za horyzont widzi, oczy jak u Apacza.
Tam trawa piękniejsza, tam gdzie krwi się nie macza.
Uważam że trawa jest piękniejsza. 
Tam gdzie wzrok krwi, nie widzi z bliska.


7 września 2014

Uzależnienie



Magią nie jest życie,
ani miłość, ani szczęście.

Magią jest przyszłość,niby tak blisko, a wciąż nie istnieje.
Więc jeżeli mówisz, że magią jest miłość.

Ukryj się tam, gdzie nawet wiatr nie wieje.
Miłość to uzależnienie.

Tak szpetne jak inne.Czy się całujesz czy pijesz, jakie to ma znaczenie?
To nie twoja wina. 

To książki są winne.
Uczą nas życia, nie ucząc nas jak pozbyć się nałogów.


25 marca 2014

Manekin

Połowa maski biała, połowa całkiem pusta.
Jakby dusza zniknęła, zegar zabrała kostucha.
Włosy wypadły z czasem.
Oczy brzydota zjadła.
Szyję skrócono pasem.
Górna warga w dół spadła.

Na wystawie stoi i patrzy.
O serduszku wiecznie marzy.

Aby wrócić do normalności.
Wrócić do społeczeństwa.
Mieć białe silne kości.
I choć trochę człowieczeństwa.

Mimo sylwetki idealnej, kukła wciąż narzeka.
Na zewnątrz piękna, w środku ciągła bieda.
Całymi dniami na ożywienie czeka.
Nigdy się nie dowie, że sklep duszy nie da.

24 marca 2014

Mój dom o nazwie Europa


Tam w oddali coś się mieni.
Błyska, trzaska, krew się pieni.
Ciemność, biel kocem otuliła.
Zaopiekowała się śnieżynką, ropą zabarwiła.
Plują gwoździami na barykadzie niegdyś krwawej.
Olśnienia chcą, zrzucając przy tym boga grób.
Chcą maszerować po trawie już nie zielonkawej.
Wbijając się w korzeń, ostrząc złoty dziób.

Czy ten dom się zawali?
Trzymając się na cienkiej nici.
Czy mieszkańcy będą się bali?
Z kapeluszem na piersi, popiołem będą pokryci.

Od wstrząsu zamarzli, że w miejscowej piekarni płacisz rublami.
W głodzie dziś żyją, za chleb płacą Polskimi setkami.
A kolaboranci płacą rublowskimi drobniakami.

Czy ten dom przyjmie gościa, uczciwie i szlachetnie?
Zaparzy herbatę, położy przed nim danie.
Czy gość przyjedzie na koniu, czy będzie błagał miłosiernie?
Oj ja nie wiem miłe panie, co z tym domem się stanie.

Chłopczyk nogą w kamień kopie.
Kopnął w cegłę, pękło kilka.
To pewno są pozostałości po domie.
Których nić, przebiła szpilka.
Rude cegły, krwią i rdzą barwione.
Fundamenty złem karmione.
Cze Europa znów zmierza ku wojnie?
Czy mam być bezpieczny we własnym domu?
Czy przy kominku mam oddychać spokojnie?
Każdy widzi w przyszłości wojnę, której nie życzę nikomu.

Czy tak stary dom spełni wszystkie warunki?
Czy otuli, zapewni bezpieczeństwo, do snu poczyta?
Ochroni przed deszczem, na gwiazdę podaruję nam pakunki.
Gospodarzem domu nie będzie hipokryta.
Wszystkim każe płacić, ale od siebie nie pobierze myta.

Kamienico ciemno-niebieska.
Wierze w ciebie, wytrwasz spory.
Nie będziesz jak mała pinezka.
Przypięta do historii Europy.

Będziesz wielka jak chmury ciemne.
Które nas światem się kłębią.
Są zasłoną dla garnizonów, które są dziś pełne.
Znów dowódców wojsk, ręce świeżbią


Panno kochana, wyżarto mi oczy.
Czyli zwierciadło duszy już nie istnieje.
Nie wiem czy lepiej nie widzieć, czy widzieć cierpienie.
Czy słyszeć krzyki, czy tylko krzyku echo.
Jak to jest przeżyć na wojnie ostatnie przeziębienie?

Koniec już bliski, tak jak ta cała Europa.
Dużym krokiem zbliża się śmierć atomowa.
Przepraszaj że zapełnisz kolejny grób na Powązkach.
Pamiętając o ojczyźnie, pamiętasz gdzie leży Polska.

16 marca 2014

Pasja

Człowiek długich wierszy, nigdy nie lubił słuchać.

Dlatego pisze wiersze których nie lubią słuchać.

Żeby nikt nie musiał słyszeć długich wierszy.
Czytajcie sercem, mózg długą miłość kaleczy.

Aglomeracja w szklanej kuli


Idź. Odejdź. Przebacz i nie płacz.

To nie koniec, lecz początek.
To nie jest zły wątek.
Bo nie śmiej myśleć śmiało .
Żem zostawił piękne ciało.

Nie zostawie ludzi nigdy, lecz ciszy pragne litry.
Świat już dawno zmarł, w trumnie z której będziesz kradł/
Myśli Einsteina, Twaina i Szymborskiej.
Radem się zarazisz od Curie Skłodowskiej.

Idź. Odejdź. Przebacz i nie płacz

Umrzesz z całym światem.
To życie twoim katem.
Tam się wychowałeś.
Tam od zawsze zarabiałeś.

Za ciężką prace grób twój zniszczony.
Spalą cie w proch, już nie bedziesz obok żony.
Zostawią czaskę złotą ona jest kreatywnością.
Której brak na całym świecie, mówie wam z przykrością.
Zacznijcie myśleć bardziej akustycznie.
Może wreszcie ludzie nie będą śmiać się sztucznie.

Idź. Odejdź. Przebacz i nie płacz

Wszystkie złe wspomnienia widnieją dziś na żyłach.
Umrzesz w brudzie,  po wielkich aglomeracjach.
Brak już druku, ważne tylko media.
Jednooki prorok to największa tragedia.

Najpiękniejsze kwiaty dostajesz na pogrzebie.
Niestety tak to jest, i tak nie bedziesz w niebie.
Życie nieudane jak Ikarowski lot.
Zmasakrowany świat wiecznie pełny głupich plot.
Tatuaże ukażą, prawdziwe oblicze pięknej rasy.
Zabijmy się, wycinając własne lasy.

Idź. Odejdź. Przebacz i nie Płacz

Wszystkie Lasy spłoną.
Wyspy potoną.
Nie ma już Ziemi.
Prosze uwierz mi.

Twarze bez uśmiechu.
Niby świat bez pośpiechu.
Niby mało tu roboty.
Przez te wszystkie czarne koty.
Stereotypy są już prawdą.
Kłamstwo dzisiaj pierwszą kartą.

Idź. Odejdź. Przebacz i nie Płacz

Zostaw coś po sobie.
Niech pamiętają potomkowie o twoich złych nawykach,
nie moralnych dziś używkach.

Moralność sklononowali.
Która w mózgach się utrwali.
Edukacja Masowa zniszczy wasze mózgi.
Dostaniesz wpysk od boga za wszelkie błache bluzgi.
To koniec już więc
Idź. Odejdź. Przebacz i nie Płacz.










15 marca 2014

Latarenka


Deszcz zniszczył piękny promień.
Odizolował ciebie, zbudował zamek z okien.
Żebyś zawsze mógł zobaczyć, lecz nigdy nie schwytać.
Kropli deszczu, wciąż obcej o którą boisz się spytać.

Jasne włosy, zdobią twoje ciało.
Są piękne i silne, ale dla chmur to za mało.
Stoisz i patrzysz całymi dniami.
Czy jesteśmy sami pomiędzy chmurami?

Widzisz to światło, które zawsze grzmi podczas burzy.
Tuż przed tobą kamienice burzy.
Nic nie zrobisz, nie naprawisz. Zamek z okien zamyka świat.
Nawet jeśli wyjdziesz z zamku.
Co podpalisz mając tysiąc lat.

Poszła jedna szyba. Możesz wreszcie wyjść.
Rozpalić płomień nadziei, lecz przed deszczem musisz się kryć.
Schować się tam gdzie woda cie nie złapie.
Schować się tam gdzie nie znajdą cie gapie.

Latarenko, latarenko ty pokażesz cień tych dzielnic.
Cień tych których prowadzi cień, cień Warszawskich kamienic.


9 marca 2014

Pociągiem w Przyszłość


Jeszcze kiedyś cie brzuch zaboli i gardłem dziecko wyjdzie.
Jeszcze kiedyś cie serce zaboli i codziennością już nie będzie życie.
Jeszcze kiedyś zobaczysz białą suknie, wypożyczoną, używaną.
Jeszcze kiedyś własny syn schwyta cię z winą plamą, z inną panną.
Ja nie byłem prorokiem, ja nie byłem święty.
Powieś mnie nad drzwiami.
Do góry nogami?
Tak, bo jestem wyklęty.
 

5 marca 2014

Podręcznik

W podręczniku twej utopi.
Odnalazłem wiele kłamstw.
Wiele ominionych wspomnień.
Wiele nie wygodnych prawd.
Tak naprawdę nie chcesz umrzeć.
Po co ci ten krawat?
Przybijasz go do ściany, gwoździem zmarnowanych lat.



Ref:
Podręczniku podręczniku powiedz mi co to krew?
Czy mam sprawdzić własnym nożem, przecinając przy tym nerw?
Podręczniku podręczniku powiedz mi co to słońce?
Siedze w swoim małym biurze ledwie wiąże koniec z końcem.
Podręczniku Podręczniku co dziś powiesz mój kolego?
Twoje wersy są jak kłamstwa, nic w nich nie jest przydatnego.



Na ostatniej kartce z książki.
Napisałeś czym jest strach.
Tymi samymi słowami opisałbyś własny świat.
Bez wartości materialnych mógłbyś zwiędnąć jak ten kwiat.
Na ulicy pełnej żuli.
Poznając urok dużych miast.



Ref:
Podręczniku podręczniku powiedz mi co to krew?



Napisałeś w testamencie oddaje utopijny świat.
Nie chce jego w tym momencie, wole świat pełen wad.
Wole cieszyć się tylko chwilą.
Nie chce żeby powstał znów babilon.
Idealny na okładce, w środku pełno czrnych plam.



Ref:
Podręczniku podręczniku powiedz mi co to krew?

Kwiat


Szukałem zimna,
Zimniejszego odemnie,
Dotykałem nawet szczytu gór.
Lecz nikt nie dotknął mnie zimniej w ramienie,
Niż sam ja, który stworzył przed sobą mur,
Mur solidny zarazem miękki sięgający aż do chmur.


Kolorowo pomalujesz świat. 
Niby wesoły, Lecz w podziemiach szary kwiat.
Sam sam i ty? Dość już tych kłamstw.
Odnajdź prawdziwych.
Ale prawdziwość ich sprawdź.