25 marca 2014

Manekin

Połowa maski biała, połowa całkiem pusta.
Jakby dusza zniknęła, zegar zabrała kostucha.
Włosy wypadły z czasem.
Oczy brzydota zjadła.
Szyję skrócono pasem.
Górna warga w dół spadła.

Na wystawie stoi i patrzy.
O serduszku wiecznie marzy.

Aby wrócić do normalności.
Wrócić do społeczeństwa.
Mieć białe silne kości.
I choć trochę człowieczeństwa.

Mimo sylwetki idealnej, kukła wciąż narzeka.
Na zewnątrz piękna, w środku ciągła bieda.
Całymi dniami na ożywienie czeka.
Nigdy się nie dowie, że sklep duszy nie da.

24 marca 2014

Mój dom o nazwie Europa


Tam w oddali coś się mieni.
Błyska, trzaska, krew się pieni.
Ciemność, biel kocem otuliła.
Zaopiekowała się śnieżynką, ropą zabarwiła.
Plują gwoździami na barykadzie niegdyś krwawej.
Olśnienia chcą, zrzucając przy tym boga grób.
Chcą maszerować po trawie już nie zielonkawej.
Wbijając się w korzeń, ostrząc złoty dziób.

Czy ten dom się zawali?
Trzymając się na cienkiej nici.
Czy mieszkańcy będą się bali?
Z kapeluszem na piersi, popiołem będą pokryci.

Od wstrząsu zamarzli, że w miejscowej piekarni płacisz rublami.
W głodzie dziś żyją, za chleb płacą Polskimi setkami.
A kolaboranci płacą rublowskimi drobniakami.

Czy ten dom przyjmie gościa, uczciwie i szlachetnie?
Zaparzy herbatę, położy przed nim danie.
Czy gość przyjedzie na koniu, czy będzie błagał miłosiernie?
Oj ja nie wiem miłe panie, co z tym domem się stanie.

Chłopczyk nogą w kamień kopie.
Kopnął w cegłę, pękło kilka.
To pewno są pozostałości po domie.
Których nić, przebiła szpilka.
Rude cegły, krwią i rdzą barwione.
Fundamenty złem karmione.
Cze Europa znów zmierza ku wojnie?
Czy mam być bezpieczny we własnym domu?
Czy przy kominku mam oddychać spokojnie?
Każdy widzi w przyszłości wojnę, której nie życzę nikomu.

Czy tak stary dom spełni wszystkie warunki?
Czy otuli, zapewni bezpieczeństwo, do snu poczyta?
Ochroni przed deszczem, na gwiazdę podaruję nam pakunki.
Gospodarzem domu nie będzie hipokryta.
Wszystkim każe płacić, ale od siebie nie pobierze myta.

Kamienico ciemno-niebieska.
Wierze w ciebie, wytrwasz spory.
Nie będziesz jak mała pinezka.
Przypięta do historii Europy.

Będziesz wielka jak chmury ciemne.
Które nas światem się kłębią.
Są zasłoną dla garnizonów, które są dziś pełne.
Znów dowódców wojsk, ręce świeżbią


Panno kochana, wyżarto mi oczy.
Czyli zwierciadło duszy już nie istnieje.
Nie wiem czy lepiej nie widzieć, czy widzieć cierpienie.
Czy słyszeć krzyki, czy tylko krzyku echo.
Jak to jest przeżyć na wojnie ostatnie przeziębienie?

Koniec już bliski, tak jak ta cała Europa.
Dużym krokiem zbliża się śmierć atomowa.
Przepraszaj że zapełnisz kolejny grób na Powązkach.
Pamiętając o ojczyźnie, pamiętasz gdzie leży Polska.

16 marca 2014

Pasja

Człowiek długich wierszy, nigdy nie lubił słuchać.

Dlatego pisze wiersze których nie lubią słuchać.

Żeby nikt nie musiał słyszeć długich wierszy.
Czytajcie sercem, mózg długą miłość kaleczy.

Aglomeracja w szklanej kuli


Idź. Odejdź. Przebacz i nie płacz.

To nie koniec, lecz początek.
To nie jest zły wątek.
Bo nie śmiej myśleć śmiało .
Żem zostawił piękne ciało.

Nie zostawie ludzi nigdy, lecz ciszy pragne litry.
Świat już dawno zmarł, w trumnie z której będziesz kradł/
Myśli Einsteina, Twaina i Szymborskiej.
Radem się zarazisz od Curie Skłodowskiej.

Idź. Odejdź. Przebacz i nie płacz

Umrzesz z całym światem.
To życie twoim katem.
Tam się wychowałeś.
Tam od zawsze zarabiałeś.

Za ciężką prace grób twój zniszczony.
Spalą cie w proch, już nie bedziesz obok żony.
Zostawią czaskę złotą ona jest kreatywnością.
Której brak na całym świecie, mówie wam z przykrością.
Zacznijcie myśleć bardziej akustycznie.
Może wreszcie ludzie nie będą śmiać się sztucznie.

Idź. Odejdź. Przebacz i nie płacz

Wszystkie złe wspomnienia widnieją dziś na żyłach.
Umrzesz w brudzie,  po wielkich aglomeracjach.
Brak już druku, ważne tylko media.
Jednooki prorok to największa tragedia.

Najpiękniejsze kwiaty dostajesz na pogrzebie.
Niestety tak to jest, i tak nie bedziesz w niebie.
Życie nieudane jak Ikarowski lot.
Zmasakrowany świat wiecznie pełny głupich plot.
Tatuaże ukażą, prawdziwe oblicze pięknej rasy.
Zabijmy się, wycinając własne lasy.

Idź. Odejdź. Przebacz i nie Płacz

Wszystkie Lasy spłoną.
Wyspy potoną.
Nie ma już Ziemi.
Prosze uwierz mi.

Twarze bez uśmiechu.
Niby świat bez pośpiechu.
Niby mało tu roboty.
Przez te wszystkie czarne koty.
Stereotypy są już prawdą.
Kłamstwo dzisiaj pierwszą kartą.

Idź. Odejdź. Przebacz i nie Płacz

Zostaw coś po sobie.
Niech pamiętają potomkowie o twoich złych nawykach,
nie moralnych dziś używkach.

Moralność sklononowali.
Która w mózgach się utrwali.
Edukacja Masowa zniszczy wasze mózgi.
Dostaniesz wpysk od boga za wszelkie błache bluzgi.
To koniec już więc
Idź. Odejdź. Przebacz i nie Płacz.










15 marca 2014

Latarenka


Deszcz zniszczył piękny promień.
Odizolował ciebie, zbudował zamek z okien.
Żebyś zawsze mógł zobaczyć, lecz nigdy nie schwytać.
Kropli deszczu, wciąż obcej o którą boisz się spytać.

Jasne włosy, zdobią twoje ciało.
Są piękne i silne, ale dla chmur to za mało.
Stoisz i patrzysz całymi dniami.
Czy jesteśmy sami pomiędzy chmurami?

Widzisz to światło, które zawsze grzmi podczas burzy.
Tuż przed tobą kamienice burzy.
Nic nie zrobisz, nie naprawisz. Zamek z okien zamyka świat.
Nawet jeśli wyjdziesz z zamku.
Co podpalisz mając tysiąc lat.

Poszła jedna szyba. Możesz wreszcie wyjść.
Rozpalić płomień nadziei, lecz przed deszczem musisz się kryć.
Schować się tam gdzie woda cie nie złapie.
Schować się tam gdzie nie znajdą cie gapie.

Latarenko, latarenko ty pokażesz cień tych dzielnic.
Cień tych których prowadzi cień, cień Warszawskich kamienic.


9 marca 2014

Pociągiem w Przyszłość


Jeszcze kiedyś cie brzuch zaboli i gardłem dziecko wyjdzie.
Jeszcze kiedyś cie serce zaboli i codziennością już nie będzie życie.
Jeszcze kiedyś zobaczysz białą suknie, wypożyczoną, używaną.
Jeszcze kiedyś własny syn schwyta cię z winą plamą, z inną panną.
Ja nie byłem prorokiem, ja nie byłem święty.
Powieś mnie nad drzwiami.
Do góry nogami?
Tak, bo jestem wyklęty.
 

5 marca 2014

Podręcznik

W podręczniku twej utopi.
Odnalazłem wiele kłamstw.
Wiele ominionych wspomnień.
Wiele nie wygodnych prawd.
Tak naprawdę nie chcesz umrzeć.
Po co ci ten krawat?
Przybijasz go do ściany, gwoździem zmarnowanych lat.



Ref:
Podręczniku podręczniku powiedz mi co to krew?
Czy mam sprawdzić własnym nożem, przecinając przy tym nerw?
Podręczniku podręczniku powiedz mi co to słońce?
Siedze w swoim małym biurze ledwie wiąże koniec z końcem.
Podręczniku Podręczniku co dziś powiesz mój kolego?
Twoje wersy są jak kłamstwa, nic w nich nie jest przydatnego.



Na ostatniej kartce z książki.
Napisałeś czym jest strach.
Tymi samymi słowami opisałbyś własny świat.
Bez wartości materialnych mógłbyś zwiędnąć jak ten kwiat.
Na ulicy pełnej żuli.
Poznając urok dużych miast.



Ref:
Podręczniku podręczniku powiedz mi co to krew?



Napisałeś w testamencie oddaje utopijny świat.
Nie chce jego w tym momencie, wole świat pełen wad.
Wole cieszyć się tylko chwilą.
Nie chce żeby powstał znów babilon.
Idealny na okładce, w środku pełno czrnych plam.



Ref:
Podręczniku podręczniku powiedz mi co to krew?

Kwiat


Szukałem zimna,
Zimniejszego odemnie,
Dotykałem nawet szczytu gór.
Lecz nikt nie dotknął mnie zimniej w ramienie,
Niż sam ja, który stworzył przed sobą mur,
Mur solidny zarazem miękki sięgający aż do chmur.


Kolorowo pomalujesz świat. 
Niby wesoły, Lecz w podziemiach szary kwiat.
Sam sam i ty? Dość już tych kłamstw.
Odnajdź prawdziwych.
Ale prawdziwość ich sprawdź.