25 marca 2014

Manekin

Połowa maski biała, połowa całkiem pusta.
Jakby dusza zniknęła, zegar zabrała kostucha.
Włosy wypadły z czasem.
Oczy brzydota zjadła.
Szyję skrócono pasem.
Górna warga w dół spadła.

Na wystawie stoi i patrzy.
O serduszku wiecznie marzy.

Aby wrócić do normalności.
Wrócić do społeczeństwa.
Mieć białe silne kości.
I choć trochę człowieczeństwa.

Mimo sylwetki idealnej, kukła wciąż narzeka.
Na zewnątrz piękna, w środku ciągła bieda.
Całymi dniami na ożywienie czeka.
Nigdy się nie dowie, że sklep duszy nie da.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz