14 listopada 2014

Słońce


Słońce wstaje, my przed nim.
Słońce gaśnie, my po nim.

Otoczeni twarzami wkraczamy w nieznane.
W tramwajowej atmosferze, jedziemy i wracamy.

Nasze ciała zaniedbane, na wszystko narzekamy.
Czekając na koniec końca, uciekamy w cień słońca.

Tylko czasem się budząc, wstajemy prawą nogą.
Codziennie zimną krwią się krztusząc, zakładamy twarz złowrogą.

Słońce dzisiaj bliżej ziemi,
tak świecące pudło głosi.
Wszyscy zginą od płomieni,
kolejne kłamstwo mądrych łosi.

Słońce było i będzie.
Czekając na koniec nocy,
czeka na początek dnia.


4 komentarze:

  1. Piękna poezja...
    Kiedy przeczytałem ten wiersz od razu poczułem się lepiej ;)
    Będę tu jeszcze wpadać!
    Zapraszam na mojego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Chętnie odwiedzę ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiersz ma w sobie coś, co zachęca do dalszego czytania. Uległam tej zachęcie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiersz ma w sobie coś, co zachęca do dalszego czytania. Uległam tej zachęcie.

    OdpowiedzUsuń